Forum FanFick Forum Strona Główna FanFick Forum
Forum FanFicków o różnej tematyce
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Córka Lorda Voldemorta czyli rozruba w Hogwarcie XD
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Córka Lorda Voldemorta czyli rozruba w Hogwarcie XD
Autor Wiadomość
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post Córka Lorda Voldemorta czyli rozruba w Hogwarcie XD
Wstęp
Jestem córką największego czarnoksiężnika na świecie - Lorda Voldemorta. Niewiele osób wie o jego rodzinie (no jeśli nie liczyć śmierciożerców to nikt nie wie). Większość myśli, że jest on starym kawalerem (wszyscy, co nie są śmierciożercami).
Prawda jest jednak inna. Ma on piękną żonę (nic w tym dziwnego w końcu jest wilą) i córkę, którą jestem właśnie ja. Chodzę do Instytutu Magii Durmstrang.
Cieszę się, że urodę mam po matce nie po ojcu. Ale jemu zawdzięczam ogromną moc. Pewnego wieczoru, gdy się zdrzemnęłam, obudził mnie nasz domowy skrzat. Powiedział, że ojciec mnie wzywa. Zeszłam więc na dół (pokój miałam na piętrze) i weszłam do jego gabinetu.
- Czekałem na ciebie - rozległ się jego zimny głos
Jak to czekał? Przecież przyszłam od razu, gdy mnie skrzat zawołał.
- Zmieniasz szkołę – oznajmił.
- Co?! Jak to? - zapytałam zdziwiona. - Przeprowadzamy się?
- Nie, ale ty jedziesz do Anglii.
- Ale ja nie chcę! – zaprotestowałam.
- Moich poleceń się nie kwestionuje - powiedział spokojnie.
- Nie! Możesz mnie zabić, ale nie wyniosę się stąd - odrzekłam uparcie.
I po co ja to mówiłam? Voldemort już sięgał po różdżkę, by użyć swojego ulubionego zaklęcia (Avada kedavra), którego nie używał od dość dawna.
- No dobra, dobra. Przeprowadzimy się do tej cholernej Anglii - powiedziałam, choć wcale nie zamierzałam poddawać się bez walki - Ale tylko wtedy, gdy Marina (moja najlepsza kumpelka z pokoju) pojedzie z nami - postawiłam warunek.
- Nie będziemy się targować - powiedział i tymi słowami zakończył rozmowę - Idź już.
Oczywiście nie było mowy, żebym Marinę zabrała ze sobą, ale może jednak ojciec zmieni zdanie?
- Pewnie nie nauczę się tam żadnej porządnej klątwy - stwierdziłam ze smutkiem, gdy wróciłam do pokoju.
Byłam pewna, że tego, czego nauczyłam się w Durmstrangu (skończyłam 4 rok), nie nauczyłabym się przez 7 lat w tamtej szkole. Wprawdzie znałam o wiele więcej klątw, niż uczyliśmy się w szkole, ale to dlatego, że opiekowali się mną śmierciożercy... Aż do pewnego czasu. Od chwili gdy jeden ze śmierciożerców walnął klątwą mnie zamiast kumpla stojącego o ćwierć metra dalej (co za zezol), opiekuje się mną mój kochany ojciec (co dało mi jeszcze większą możliwość nauczenia się porządnej klątwy).



rozdział 1: Dzień za dniem i eskapada w nocy

Następnego ranka obudziła mnie sowa pukająca w okno mojego pokoju. Baaardzo wolno (jeśli nie jeszcze wolniej) zwlokłam się z łóżka i wpuściłam ją do środka.
- Ufff.. Na szczęście tylko jedna - nie można powiedzieć, że mi nie ulżyło.
Lecz gdy tylko to powiedziałam przez okno wpadło ponad tuzin sów z listami. Każda upuściła list, który przyniosła, po czym odfrunęła.
- No nie, co za burdel! A jeszcze wczoraj sprzątałam (bo skrzat ma zakaz ruszania czegokolwiek w moim pokoju, a mój ojczulek zażyczył sobie porządku w domu, więc musiałam sprzątnąć)! - krzyknęłam i zabrałam się do zbierania listów z podłogi.
Naliczyłam ich razem 47 (liczyłam też te, które dostałam od początku tygodnia). Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać listy. Postanowiłam najprzyjemniejsze zostawić na koniec. Wzięłam pierwszy z brzegu. Był różowy (blee.. nienawidzę różowego! co za palant mi go przysłał?). Otworzyłam, choć wciąż czułam do niego obrzydzenie. List brzmiał tak:

O najpienkniejsza!
Pokochałem cie od pierwszego wejrzenia.
To, rze jestem od ciebie młotszy o rok nie
powinno przeszkodzić nam w miłości
Na zafsze twój
Martin Roberts

Martin Roberts? Ta ruda wiewióra, która się wiecznie za mną ogląda? W dodatku młodsza ode mnie o rok. I do tego dyslektyk z niego największy na świecie. Nie, nie będzie tym (nie)szczęśliwcem, którego pokocham. Listów o podobnej treści było 44. A więc zostały trzy.. Jeden ze szkoły, a dwa pozostałe od moich kumpelek. Zastanawiające, skąd wiedziałam, które otworzyć na końcu... Ach tak. Przecież nie były one spakowane w różowe lub czerwone koperty i poobklejane serduszkami. Rozerwałam list ze szkoły (ciekawe czy znaleźli już nowego dyrektora?).
- Właściwie po co ja to czytam? Przecież i tak tam nie chodzę - i wywaliłam list przez okno. Ostatnie dwa listy były od moich koleżanek, które chciały pójść ze mną na zakupy (czyt. kupić fajne ciuchy i kilka mniej potrzebnych rzeczy do szkoły).
- Poszłabym z wami, ale mój tatuś zażyczył sobie przeprowadzki - powiedziałam, gdy skończyłam czytać list od Mariny.
- Tata pewnie chce zabić tego Pottera, ale on ciągle mu zwiewa... co za tchórz! I przez tego tchórza muszę stąd wyjeżdżać - skarżyłam się mojemu kochanemu zwierzaczkowi.
Pewnie domyślacie się jakie mam zwierzątko. TAK! Zgadliście! To nie jest wąż (ha, ha! o tym myśleliście, co nie?)... To jest gekon. Tata ma węża, a ja wolę być oryginalna (węże są niemodne), więc mam gekona. Nawet nie wiecie, ile się musiałam namęczyć, żeby go zdobyć. Po prostu wrzeszczałam ojcu nad uchem, a jak próbował mnie uciszyć siłą (klątwą Cruciatus) to ja w większy krzyk. Co jak co, ale wrzeszczę głośno. W końcu kochany tatuś nie wytrzymał i kupił córci to, czego chciała. Potrafię manipulować ludźmi i to bez użycia siły... Znaczy bezboleśnie... No chyba, że ktoś ma bardzo wrażliwe uszy. Wstałam już na dobre i ubrałam się w moją ulubioną szatę (krwistoczerwoną). Zeszłam do kuchni na śniadanko. A zgadnijcie kto tam był. Tam, na moim kochanym krzesełku siedział ten szczur Glizdogon. A zgadnijcie jakimi słowami mnie powitała ta pokraka.
- Witam panienko, jak się spało?
- Spało się dobrze, a było by jeszcze lepiej gdybyś nie siedział na MOIM krześle - powiedziałam bardzo zła, wyraźnie akcentując słowo „moim”.
- Bardzo przepraszam panienko. Już z niego schodzę - powiedział przepraszającym tonem.
- Nie musisz, wychodzę - rzekłam, chwyciłam grzankę i wyszłam na podwórze. Wpierw jednak wróciłam po drugą. Z takim zapasem jedzonka zdecydowałam pochodzić sobie uliczką biegnącą przy naszym domku. Nie była to asfaltowa ulica, ani też brukowa. Była to zwykła ścieżka, którą można było dojść do potoku. Siedziałam nad tym strumykiem i chrupiąc grzanki, wsłuchiwałam się w szum wody. Byłam tam chyba ze dwie godziny, zanim postanowiłam wracać do domu. Gdy wróciłam okazało się, że przyjechał facet, z którym miałam jechać do Anglii.
- Chwileczkę. To ja nie jadę z ojcem? - spytałam.
- Nie jedziesz, a mnie przypadł ten zaszczyt zabrania Cię stąd - powiedział mężczyzna.
Później dowiedziałam się, że ten typek nazywa się Lucjusz Malfoy i ma dwójkę dzieci w moim wieku. Poszłam się spakować i zajęło mi to ze trzy godziny. Musiałam przecież zabrać wszystkie książki z których do tej pory korzystałam, co nie było łatwe, ponieważ były rozrzucone po całym pokoju. Zanim byłam gotowa do opuszczenia mojego domu, nastała godzina 17.30.
Do rezydencji państwa Malfoy'ów, dostałam się przez kominek, za pomocą proszku fiuu. W ich salonie zobaczyłam kobietę (zapewne żonę pana Malfoy’a), chłopaka (który chyba nałożył na łeb 5 opakowań żelu do włosów) i dziewczynę (chyba byli bliźniętami). Kobieta nazywała się Narcyza i rzeczywiście była żoną Lucjusza Malfoy’a.
- Draconie, pokaż Victorii jej pokój. I zanieś tam bagaże, które ze sobą zabrała - rozległ się głos pana Malfoya.
Chłopak posłusznie spełnił polecenie ojca. I chyba bardzo tego żałował, bo po przejściu kilku schodów z moim kufrem strasznie sapał, ale mojego gekona mu nie dałam. W końcu się nad nim zlitowałam i wzięłam mój kuferek jedną ręką. Gekusia wpierw postawiłam, a on od razu popędził do jednego z pokoi i wskoczył na łóżko. Jak się później okazało ten pokój miał być mój, aż do wyjazdu do Hogwartu.
Zaniosłam kufer do pokoju i wtedy przyszła się przywitać ta dziewczyna (Draco to zrobił wcześniej, ale opisanie tej sceny sobie darowałam). Dziewczyna nazywała się Draconine i miała iść w tym roku do piątej klasy, tak jak ja. Jej brat też tam chodził. Oboje byli w Slytherinie. Mam nadzieję, że też się tam dostanę. To podobno dom, który założył mój przodek - Salazar Slytherin. Zdziwiłabym się, gdybym się tam nie dostała, nie wspominając już o zdziwieniu mojego ojca. Draconine opowiedziała mi o czterech domach, do których są przydzielani uczniowie. Dracona musiałam wyrzucić za drzwi, bo ciągle się mi przyglądał, co mnie niezmiernie denerwowało.
- Nie chciałabym trafić do Huffelpuffu - stwierdziłam.
- Ani ja - powiedziała Draconine.
- ALE TY SIĘ TAM NIE DOSTANIESZ, BO JUŻ JESTEŚ PRZYDZIELONA! – wrzasnęłam. Nie wiedzieć czemu, nagle puściły mi nerwy.
- No faktycznie - powiedziała i zaraz zmieniła temat rozmowy na bezpieczniejszy, a przynajmniej tak jej się wydawało - Gorszy jest chyba tylko Gryffindor.
- PRZESTAŃ GLĘDZIĆ O TYCH DOMACH! - wyładowywałam na niej swoją agresję (po wyjeździe z mojej kochanej szkoły). W końcu ktoś musi być kozłem ofiarnym, co nie?
- Jak myślisz, jak zostaniesz przydzielona? - no teraz jej się udało. Znowu ględzi o przydzieleniu - Razem z pierwszoroczniakami?
- ZGŁUPIAŁAŚ? Ja razem z pierwszakami? Jasne, że nie. Nie będę się przecież ośmieszać - powiedziałam.
- To jak zostaniesz przydzielona do domu? - spytała blondynka.
- Bo ja wiem? - bo niby skąd mam to wiedzieć.
- Może dyrektor ma jakiś pomysł.
- Miejmy nadzieję, że tak jest - powiedziałam, a ponieważ była już 22, Draconine poszła spać. Za drzwiami stał Draco i próbował podsłuchać o czym gadamy. Na szczęście rzuciłam na drzwi zaklęcie nieprzenikalności. Mogłam bezkarnie używać zaklęć. Nie mogli mnie za to wyrzucić z Hogwartu, bo jeszcze tam nie chodziłam, a z Durmstrangu też nie, bo tam już nie chodziłam.
- Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona Draconine.
- Ja... Ja właśnie... No ten... Szedłem do... Do mojego... Do mojego pokoju - tłumaczył się Draco, ale ja wiedziałam, że kłamie. W końcu Voldemort jest mistrzem legilimencjii, więc czemu miałby mnie nie nauczyć? Żebym była bardziej podatna na penetrację z zewnątrz? To by było dla niego zbyt niebezpieczne.
- A czy twój pokój nie jest przypadkiem tam - powiedziałam, wskazując na drzwi za Draconem - I po co kłamiesz?
- Ja... Ten... No właśnie... Ja tam szedłem... Ale... Przyszedłem sprawdzić, czy u was wszystko w porządku - twierdził Draco, ale on znowu kłamał.
Powinien mnie posłuchać kiedy kłamię, nie odróżniłby tego od prawdy. Jedynie ojca nie umiem okłamać.
Gdy Draconine poszła do swojego pokoju, ja założyłam szatę innego koloru (granatową, żeby mnie w nocy nie było widać) i wyszłam przez okno na dwór. Gekuś jak zwykle mi towarzyszył. Postanowiłam przejść się po dworze i znaleźć kogoś, kogo mogłabym trochę potorturować. Tak chodziłam i chodziłam, aż zdecydowałam się wrócić, bo była 2 w nocy, a każdy człowiek potrzebuje snu. W domu paliło się światło, więc zapukałam.
Nie mogłam wrócić oknem, bo się zatrzasnęło gdy Gekuś wychodził, a ja różdżkę zostawiłam w innej szacie, więc nie mogłam użyć zaklęcia Alochomora. Zapukałam w drzwi. Coś grzeczna byłam, zawsze wywarzam zamknięte drzwi. Po chwili drzwi otworzył pan Malfoy we własne osobie.
- Skąd ty się ty wzięłaś? - spytał zaskoczony.
- Stamtąd – powiedziałam wskazując na ciemność za sobą.
- Ale jak wyszłaś?
- Normalnie, przez okno – powoli zbierało się na deszcz.
- A dlaczego tamtędy nie wróciłaś? – gdy spytał zaczęło padać.
- Okno się zatrzasnęło, a różdżkę zostawiłam w innej szacie - padało, a ja mokłam - Mogę wejść?
- Wejdź – mokra przeszłam przez próg.
- Co pan robi tak wcześnie gotowy do wyjścia?
- Wychodzę – w dłoni trzymał coś białego, ale starał się to schować, gdy mi otworzył.
- Ale gdzie? – spytałam przesłodzonym tonem.
- Nie ważne! Idź już spać! – złapał się za przedramię.
- Dobra, już idę – skierowałam się do swojego pokoju. Wiedziałam, że to mój ojciec go wzywał.
Weszłam po schodach, po czym do pokoju i położyłam się spać. Wstałam o 7, bo obudził mnie skrzat domowy, który zaraz wylądował na nosie za drzwiami. Jakim prawem on mi przeszkadzał?
Zeszłam i zjadłam śniadanko i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Draco, który ciągle się mi przyglądał. Po śniadanku poszłam do pokoju. W oknie siedział mój ptak.
- Derkod! - zawołałam i podbiegłam do niego. Miał list przywiązany do nóżki. Wzięłam kopertę, rozwinęłam i zaczęłam czytać. List brzmiał tak:

HOGWART
SZKOŁAM MAGII I CZARODIEJSTWA

Szanowna panno Volblood. W związku z tym, że przenosi się
pani z innej szkoły, będzie musiała pani być przydzielona
do jednego z szkolnych domów (Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff,
Slytherin). Proszę na mnie czekać przed rozpoczęciem
uczty powitalnej, przed wejściem do Wielkiej Sali.
Z wyrazami szacunku
Albus Dumbledore


Do tego listu była jeszcze dołączona lista podręczników.
- Strasznie późno w tym roku przyszły listy - usłyszałam znajomy głos. To Draconine stała w drzwiach z listem w dłoniach. Gekuś poszedł się z nią przywitać (czyt. wskoczył jej na głowę i domagał się żarcia).
- Przestań głupi gekonie! Złaź z mojej głowy! - wrzasnęła Draconine. Ja osobiście nie wiem o co tyle krzyku, przecież Gekuś poszedł się tylko przywitać.
- Choć Gekuś - zawołałam, a on natychmiast przydreptał. Draco też po chwili przyszedł co było dziwne, bo jego nie wołałam.
- Czytałyście listy? - spytał i nie czekając na odpowiedź powiedział patrząc w moją stronę - Jest Bal Bożonarodzeniowy. Pójdziesz ze mną? [obok mnie siedział Gekuś więc nie wiadomo czy nie chciał iść z nim - dop. autorki].
- Zdecyduję w szkole i ci powiem.
- A nie wolałbyś iść na bal z Pansy Parkinson? - spytała przesłodzonym tonem Draconine.

TUDUM! Poprawiona wersja opowiadanka sprzed 3 lat chyba XDD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Messiak dnia Czw 19:40, 01 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Nie 17:50, 06 Lis 2005 Zobacz profil autora
Mel-sama
brak rangi :P



Dołączył: 24 Wrz 2005
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Post
Jakie to wzruszające, chlip... *dałn*
Aaaa jak ja tego nie widziałam dawno XD A to jest świetne XD Oćku, ty zawsze miałaś taki niesamowicie niesamowity i utalentowany talent XDD *gleba*
Żądam szybkiego wklejania kolejnych części XD


Post został pochwalony 0 razy
Nie 18:38, 06 Lis 2005 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Po głębszych swierdzeniach doszłam do wniosku, że wstawię tu wstęp, którego zapomniałam wstępić XDD


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:41, 01 Gru 2005 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
Tak, tak, tak!!!Very Happy Ja tyż żądamc.d.(ale się rozpisałam xP)


Post został pochwalony 0 razy
Nie 17:08, 04 Gru 2005 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
no a gdzie jest next? czekam, czekam i się doczekać nie mogę XD


Post został pochwalony 0 razy
Nie 17:29, 15 Sty 2006 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Oj, nie chce mi się poprawiać, poza tym w kompie nie mam nawet 4 rozdziałów przepisanych!


Post został pochwalony 0 razy
Śro 22:17, 18 Sty 2006 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
Oć! proszęę! błagam! chociaz jakieś streszczenie! *błaga na kolanach*


Post został pochwalony 0 razy
Śro 22:22, 18 Sty 2006 Zobacz profil autora
Selenia
księżniczka Minimków



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: z Zakazanego Miasta

Post
Ja też prosi. *oczka jak u kotka ze Shreka2*


Post został pochwalony 0 razy
Czw 12:34, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
No widzisz Oćku? Wszyscy cię błagają!! *stoi na czele tłumu i macha transparentem z napisem ''kcieć nexta!''*
jeśli to ten sam fick o tej samej córce Czarnego Pana co mi w wakacje mówiłaś, to ja ci rozkazuję nexta napisać!


Post został pochwalony 0 razy
Czw 18:26, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Selenia
księżniczka Minimków



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: z Zakazanego Miasta

Post
Tak, tak! Prosiemy! *przyłącza się do tłumu* *macha tabliczką z napisem "Kocham Leppera!"* *ups, to nie ta* *zmienia tabliczkę* *macha tabliczką z napisem "Kocham Pottera"* *coś się pochrzaniło z tymi tabliczkami* *rzaca tabliczkami w tłum* Ale prosiemy, prosiemy.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:02, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Dobra, daję następny rozdział:

Sklep, pociąg i szlaban

Weszłam do księgarni "Esy i floresy" i usłyszałam:
- Hogwart? - zapytał sprzedawca - Nowe podręczniki?
- Tak, piąty rok - odpowiedziała za nas Draconine.
Gekuś był ze mną. Kochane zwierzątko, tak się o mnie troszczy, że nie odstępuje mnie na krok.. Nie bardzo lubi podróże za pomocą proszku fiuu, ale wolał iść ze mną. Nic w tym dziwnego, przecież zaraz jak znalazłam się na ulicy Pokątnej, przybiegło do mnie z 25 chłopaków. Gekuś w mojej obronie wskoczył jednemu na głowę i go podrapał.
- Harry, niech skonam, ona ma większą popularność od ciebie na tej ulicy – usłyszałam nieznany mi głos.
Wypowiedział je półolbrzym. To nie był olbrzym, bo olbrzymy są większe. Draconine pociągnęła mnie za rękaw i tek znalazłyśmy się w "Esach i floresach". Po chwili wyszłyśmy ze sklepu ze stosem ksiąg w rękach. Na dodatkowe przedmioty wybrałam starożytne runy i wróżbiarstwo. Zrobiłyśmy zakupy, ale zabrakło mi kasy.
- Ile ty masz forsy ?! Ja mam dużo, ale w porównaniu do ciebie to jestem biedna - powiedziała Draconine gapiąc się na stosy mojej forsy.
To miało miejsce w banku Gringotta, gdy poszłam zapełnić sakiewkę złotymi galeonami, srebrnymi syklami i brązowymi knutami. Dokończyłyśmy zakupy i Draconine powiedziała, że dostała pieniądze na urodziny i że chciałaby kupić sobie własną sowę, a nie wciąż korzystać z sowy brata. Wybrała wielką sowę śnieżną i nazwała ją Morag. Ja w tym czasie kupiłam Gekusiowi jedzonko.
Miałyśmy jeszcze godzinę, więc poszłyśmy na lody do lodziarni Floriana Fortescue. Nagle przypomniałam sobie, że muszę kupić sobie jeszcze szatę do szkoły. Tam była potrzebna czarna, a ja miałam czerwoną. Po 15 minutach miałam już szat na zapas. Postanowiłam też sobie kupić suknię na bal. Zdecydowałam się na krwistoczerwoną ze złotymi elementami. Wyglądałam w niej fantastycznie. Było to moje zdanie i dziesiątek chłopaków, którzy mnie w niej widzieli, jak wyszłam z przebieralni, by pokazać się Draconine. Po zakupach wróciłyśmy do domu Malfoy’ów. Pakowałam się, a w tym czasie przyszedł Draco i się spytał czy nie chciałabym należeć do DMFu (Draco Malfoy Fans).
- To raczej ty powinieneś należeć do VVFu - usłyszałam Draconine.
- Bądź cicho! Nikt cię nie pytał o zdanie. Pożałujesz jeszcze, że nakablowałaś ojcu o moich ocenach. Do tej pory mam szlaban. Nie ujdzie ci to na sucho kujonico - zwrócił się Draco do Draconine. Moim zdaniem mają strasznie podobne imiona.
- Trzeba się było uczyć - stwierdziła Draconine.
- CZY TEN POKÓJ SŁUŻY DO KŁÓTNI?!? - wrzasnęłam - CHCIAŁABYM SIĘ W SPOKOJU SPAKOWAĆ!
I poszli. Draco przyszedł tylko po to, żeby się spytać, czy nie wstąpię do DMFu. Chyba się na siebie obrazili. To u nich normalne. Zauważyłam to odkąd tu zamieszkałam (oczywiście tymczasowo), czyli jakiś tydzień temu.

***

Na peronie nr 9 i 3/4 byliśmy o godzinie 10.30, więc mieliśmy jeszcze pół godziny do odjazdu pociągu. Draco poszedł do przedziału dla prefektów ("Dlaczego Dumbledore wybrał tą krowę na drugiego prefekta?" - Draconine). Ja razem z siostrą naszego kochanego prefekta, poszłyśmy do innego przedziału, który był na końcu pociągu. Zostało jeszcze 15 minut do odjazdu pociągu, więc zaczęli się zwalać inni uczniowie, przez co zaczęło robić się tłoczno. Punktualnie o 11 pociąg ruszył, a do naszego przedziału zajrzał jakiś tłusty chłopak. Najwyraźniej nie chciał nam przeszkadzać, bo nie wszedł. Weszła za to jakaś dziewczyna. Moim zdaniem wyglądała fajnie. Miała bardzo bladą skórę, co podkreślała ciemnym makijażem (że też ja na to nie wpadałam, by się tak malować). Od Draconine dowiedziałam się, że owa dziewczyna jest w Slytherinie i chodzi na 6 rok (nie tak jak my, na 5).
- Cześć Draconine... A ty kim jesteś? Nie znam cię i nigdy cię tu nie widziałam, a na pierwszoroczniaka nie wyglądasz - powiedziała. Jak ona mogła mnie nazwać pierwszoroczniakiem? Jak mogła choćby o tym pomyśleć?
- Nie. Idę na piąty rok, ale jestem tu nowa.
- A z jakiej szkoły przychodzisz? - spytała.
- Z Durmstrangu - odpowiedziałam.
- Chciałam tam chodzić. Podobno to dobra szkoła - powiedziała dziewczyna.
- Tak, jeżeli chcesz się nauczyć rzucać klątwy.
- Nazywam się Rogue Darkholm, ale wszyscy mówią do mnie Ruda - przedstawiła się. Nic dziwnego, że na nią tak mówią, w końcu ma ciemne rude włosy, które zresztą podkreślają bladość jej skóry.
- Na mnie mówią Noir. To oznacza zabójcę doskonałego - też się przedstawiłam.
Nagle zza siedzenia wyszedł Gekuś i postanowił się z Rudą, czyli wskoczyć jej na głowę.
- Zabierzcie to ze mnie! - wrzasnęła przerażona Ruda.
- Uspokój się - krzyknęłam do gekona.
- To twój zwierzak? - spytała.
- Tak. Uroczy prawda?
- Jasne... Bardzo uroczy.
W przedziale byłyśmy tylko we trójkę, dopóki nie przysiadło się do nas grupka innych dziewczyn. Ale po jakimś czasie Gekuś je wszystkie przywitał, więc uciekły.
- Ten twój zwierzak czasem się przydaje - stwierdziła Ruda.
Później mój gekon zdecydował, że czas na drzemkę, więc wszystkie głowy były bezpieczne.
Do przedziału wpadł też Draco, pod pretekstem zapoznania mnie ze swoimi kumplami. Tak na moje oko to goryle nie kumple.
Po Draconie przyszło jeszcze z tuzin osób żeby mnie zobaczyć ("Co ja jestem, jakiś okaz w zoo? Wynocha stąd!"). Skończyło się na tym, że wylądowali na głowach za drzwiami przedziału.
- Więc nie będę jedyną dziewczyną w tej szkole, za którą się wszyscy chłopacy oglądają - stwierdziła Ruda z nutą ulgi w głosie, gdy usunęłam nieproszonych gości z naszego przedziału.
- Najwyraźniej nie - odrzekłam, a po chwili spytałam - czy ty też dostajesz od tych wszystkich palantów mnóstwo listów?
- No pewnie.
- I większość z nich jest różowa? – ciągnęłam dalej.
- Jasne.
- A ile ich dostałaś, bo ja 44?
- Nie żartuj! Dostałam tyle samo - powiedziała Ruda.
Mamy ze sobą wiele wspólnego. I tak jeszcze paplałyśmy sobie o sposobach skutecznego pozbywania się niechcianych fanów. Draconine nie brała udziału w rozmowie, bo akurat wczytywała się w kolejne strony "Uroków dla zauroczonych". Z tego co mi opowiadała miała kilka punktów mniej z zaklęć i astronomii od jakiejś szlamy nazywającej się Granger. Chyba chciała to nadrobić w tym roku.
- Ten rok będzie dla was ciężki - oznajmiła Ruda - Szczególnie dla ciebie Noir, bo jesteś tu nowa i nie wiesz co przerabialiśmy, więc możesz nie wyrobić z nauką.
- Spoko, na pewno wyrobię - zapewniłam ją, a po chwili spytałam - ale dlaczego będzie taki ciężki?
- Bo na piątym roku zaliczacie sumy – odpowiedziała.
- To było oczywiste. A Ruda, ile ty miałaś sumów? - zapytała Draconine włączając się do rozmowy.
- Tylko pięć - odpowiedziała - Z astronomii, eliksirów, zaklęć, OPCMu i ONMSu. Z zielarstwa brakowało mi jednego punktu by mieć ocenę "zadowalający". To ostatni stopień na którym można zdać.
- A jakie tu są oceny? - spytałam ciekawa.
- Wybitny, Powyżej oczekiwań, Zadowalający - odpowiedział szybko nasz rudzielec.
- Jest jeszcze Nędzny i Okropny - dodała Draconine.
- Nie zapomnij o Trollu - przypomniała Ruda.
- O Trollu? Jest jeszcze jakaś ocena poniżej Okropnego? - zapytała Draconine.
W tym momencie drzwi do przedziału otworzyły się. Myślałam, że to znowu jakiś koleś, który będzie się na mnie gapił jak w boginię, ale myliłam się. W drzwiach stała kobieta z wózkiem pełnym słodyczy.
- Coś podać kochaneczki? - spytała kobieta.
Poszłam i kupiłam stos pasztecików z dyni, 13 czekoladowych żab, i kilkanaście opakowań balonowej gumy Drooblego (kocham gumę do żucia =] ). Gekuś usłyszał szelest papierków i zaraz się obudził.
Po zapchaniu się słodyczami zaczęłyśmy prezentować sobie nawzajem nasze magiczne zdolności. Ruda gdy zdjęła rękawiczki i kogoś dotknęła zabierała mu wspomnienia i umiejętności. Draconine za to miała przewspaniałą pamięć, co było widoczne na wszelkich egzaminach w szkole. Choć nie wiem, czy to można uznać za jakąś super umiejętność magiczną. Ja potrafiłam wykryć kiedy ktoś kłamie i zabijać bez mrugnięcia okiem, nie było mi tych osób żal. Mogłabym zabić nawet ojca Draconine i nie miałabym wyrzutów sumienia. O jednej zdolności im nie powiedziałam. To taka moja słodka tajemnica. Była mi bardzo przydatna w wielu sytuacjach. A o reszcie – po co mówić?
Po tej prezentacji naszych mocy magicznych przyszedł czas, by się przebrać w szkolne szaty, bo zbliżaliśmy się do Hogwartu. Zgodnie z poleceniem, które było napisane w liście miałam czekać na dyrektora przed Wielką Salą. Tylko co to do diabła jest? Najpierw jednak musiałyśmy dotrzeć do zamku. Wsiadłyśmy w powozy i ruszyłyśmy w kierunku naszego nowego domu. Gdy weszłam do zamku zobaczyłam jakiegoś staruszka, który stał przed wielkimi zamkniętymi drzwiami.
- To jest właśnie Dumbledore - oświeciła mnie Draconine.
- Ten stary dziadek?
- No. Bardzo stary, uczył transmutacji samego Czarnego Pana – oświeciła mnie Ruda.
- Oh my God! Rzeczywiście stary, skoro uczył Voldemorta.
Ruda spojrzała na mnie zszokowana, bo użyłam imienia Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Draconine też, chociaż ona wiedziała, że jest on moim ojcem.
Trochę się bałam, a jednak podeszłam. Stał tam też jakiś chłopak. Na mój gust całkiem ładny.
- Skoro już jesteś to idziemy - oznajmił Dumbledore z uśmiechem. Kiedy tak szliśmy pogadałam sobie z tym chłopakiem. Byłam pewna, że spodoba się Rudej.
- Cześć. Też jesteś tu nowy? -spytałam.
- Tak, nazywam się Josh Walker, chodziłem do Beauxbatons, a ty?
- Mówią na mnie Noir, choć nazywam się Victoria Volblood. Chodziłam do Durmstrangu - odpowiedziałam.
I na tym niestety skończyła się nasza rozmowa, bo byliśmy w sali na środku której stał stołek. Strasznie głupio było mi siedzieć na tym stołku przed Joshem. Ale lepsze to niż siedzieć tak przed całą szkołą.
Tiara długo się zastanawiała gdzie mnie przydzielić. Byłam odważna - Gryffindor, sprytna - Slytherin, ale i mądra - Ravenclaw.
- Tylko niech to nie będzie Gryffindor - pomyślałam szybko.
- Nie? W prawdzie twój ojciec był w Slytherinie, czynił wiele wielkich rzeczy, strasznych, jednak wielkich. Odziedziczyłaś po nim wiele, jednak takiej odwagi i takiego honoru nie widziałam nigdzie. Gryffindor może ci pomóc by były jeszcze większe. Ale jeśli nie chcesz. W takim razie niech będzie... - usłyszałam w mojej głowie, a za chwilę tiara wykrzyknęła na głos – Slytherin!
Josh był przydzielony do Ravenclawu. W drodze powrotnej jeszcze sobie trochę pogadaliśmy. Dowiedziałam się, że jest o rok ode mnie starszy, zupełnie jak Ruda.
Nie gadaliśmy zbyt długo, bo wkrótce dotarliśmy do Wielkiej Sali. Drzwi dopiero były otwierane.
- W jakim jesteś domu? - spytała zaciekawiona Ruda.
- A jak myślisz? - szepnęłam.
- W Slytherinie? Och, to cudownie - powiedziała Draconine.
- To było do przewidzenia - stwierdziła Ruda.
- Nie, tiara chciała mnie przydzielić do Ravenclawu - powiedziałam.
- Mnie też chciała tam przydzielić, ale jednak trafiłam tutaj - stwierdziła Draconine – Zresztą nie wiem, co by mi zrobili rodzice, gdybym się nie dostała do Slytherinu.
- A mogło być jeszcze gorzej, bo myślała też nad przydzieleniem mnie od Gryffindoru - odetchnęłam z ulgą, że tam nie trafiłam.
W tej chwili drzwi się otworzyły, więc wszyscy weszli i zajęli miejsca przy stołach. Ja oczywiście usiadłam wśród Ślizgonów. Zwracałam chyba największą uwagę w tej sali. Pobiłam nawet Rudą ("To tylko dlatego, że jesteś tu nowa" - Rudej chyba brak wszechstronnego zainteresowania nią). Zobaczyłam przerażonych pierwszoroczniaków stojących w wejściu do sali.
- Na szczęście ja nie musiałam przez to przechodzić - pomyślałam - Nie musiałam wkładać tej zasmolonej tiary przed całą szkołą. Przed samym Joshem było mi wystarczająco wstyd.
Tiara zaczęła śpiewać strasznie długą pieśń i uczniowie kolejno wyczytywani przez jakąś psorkę. Po rozdzieleniu wszystkich uczniów policzyłam ilu doszło do Slytherinu. Doszło chyba 9 osób.
- Będzie kogo pomaltretować – uśmiechnęłam się złośliwie patrząc na ich zmianę nastawienia. Teraz się puszą, a przed chwilą trzęśli portkami – Już ja ich nauczę bycia prawdziwymi Ślizgonami.
Po ceremonii przydziału dyrektor wstał, by wygłosić swoją mowę tuż przed ucztą rozpoczynającą nowy rok szkolny.
- Witam - zagrzmiał Dumbledore rozchylając ramiona i uśmiechając się promiennie - pierwszoroczniaków! Witam na szych starych znajomych! I dwie nowe osoby, które przyszły do nas z innych szkół: Victorię Volblood i Josha Walkera. Nadszedł czas na wygłoszenie mowy, ale mowy nie będzie. Wsuwajcie.
I na stołach pojawiło się jedzenie. Nie byłam specjalnie głodna, ale jadłam. Ciekawe co Gekuś powie gdy się dowie, że były tu takie stosy żarcia, a ja mu nic nie przyniosłam. Gdy już wszyscy się najedli naczynia znów zalśniły czystością, dyrektor zaczął mówić o tym, że pierwszoroczniacy nie mogą wchodzić do Zakazanego Lasu, poinformował nas też o dwóch nowych nauczycielach (od OPCMu i ONMSu). Gdy mówił o sprawdzianach kandydatów do domowych drużyn Quidditcha, przerwała mu profesor Umbridge (ta od OPCMu). Nie słuchałam jej, co zresztą zrobiła większość uczniów. Wyglądało na to, że chłopacy woleli się gapić na mnie. Gdy skończyła przemówił jeszcze Dumbledore i można było iść spać.

***

Z pamiętnika Vicky:
Dziś mam dość fajny dzień.
Lekcje - zielarstwo, 2x eliksiry, OPCM, 2x transmutacja. Zapowiada się łatwy dzień. Transmutacja prosta (byłam najlepsza w szkole), eliksiry prościutkie, OPCM (nie wiem co to dokładnie, ale na pewno łatwe), zielarstwo da się przeżyć (chociaż to nie jest mój ulubiony przedmiot). Idę udobruchać Gekusia. Jest na mnie obrażony i zły odkąd dowiedział się jakie były stosy żarcia na uczcie powitalnej (na spokojnie można to było nazwać ucztą). I muszę powoli się zbierać, bo się spóźnię na lekcje, a nie wiem gdzie jest cieplarnia nr 6.


- Pospiesz się - krzyknęłam do Draconine, która jak zwykle leniuchuje. Nie była nawet na śniadaniu. Całe wakacje się tak leniła. Miałam nadzieje, że w szkole nie będzie taka leniwa - nie chcę się spóźnić.
- Jak nie chcesz się spóźnić to idź sama. Gdzie jest to głupie pióro? - powiedziała teraz szukając pióra.
- Poszłabym, ale nie wiem gdzie jest ta cieplarnia. No chodź! Pożyczę ci swoje pióro - wreszcie dałam ofertę nie do odrzucenia, bo wiedziałam, że Draconine MUSI być od początku lekcji obecna na lekcji, a nie lubi chodzić nieprzygotowana.
- Dzięki! Ratujesz mnie - wysapała, gdy biegłyśmy do cieplarni na lekcję zielarstwa. Gdy tam dotarłyśmy zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcje. Profesor Sprout zaczęła lekcję od przypomnienia nam o SUMach (SUM - test ze Standardowych Umiejętności Magicznych). Uczyliśmy się też o jakichś dziwnych roślinkach. Pani profesor oznajmiła, że po dotknięciu tej rośliny nieosłoniętą skórą bardzo to miejsce boli. Ja oczywiście postanowiłam sprawdzić, czy profesor Sprout nie kłamie - tak jak to robi większość nauczycieli - dotknęłam tej roślinki palcem. Zaczął mnie jednocześnie piec i palić. Efekt był taki, że przez całe popołudnie bolała mnie prawa ręka. Na szczęście jestem leworęczna, więc nie zrobiło mi to żadnej różnicy. Od tego momentu zaczęłam wierzyć, że ta psorka nie kłamie.
Po lekcji poszłam się umyć i zmierzałam na następną lekcję, którą były eliksiry. Zastanawiałam się co będziemy na eliksirach robić. Czekałam w lochach na lekcję. A zgadnijcie z kim mieliśmy oprócz tego, że z profesorem Snapem. Mieliśmy z Gryfonami. Profesor Snape identycznie jak profesor Sprout zaczął lekcję od przypomnienia nam o SUMach. Raczył też wspomnieć, że do OWTMowej (OWTM - Okropnie Wyczerpujący Test Magiczny) klasy weźmie tylko najlepszych, więc nie muszę się martwić.
Dzisiaj mieliśmy robić eliksir spokoju. 10 minut przed końcem drugiej lekcji psorek powiedział, że z naszych kociołków powinna się unosić srebrna para. Unosiła się oczywiście z mojego kociołka. Oprócz mnie dobrze eliksir zrobiła Draconine i jakaś szlama co się zwie Hermiona Granger. To ta z którą rywalizuje Draconine. Teraz jeszcze będzie ze mną musiała rywalizować. Za to ten Potter nie dodał ciemiernika i znad jego kociołka buchały kłęby ciemnoszarej pary. Można się było udusić. Jak można nie dodać ciemiernika? Psorek ośmieszył Pottera przed całą klasą. Ja na pewno dostanę W. Następna lekcja - Obrona Przed Czarną Magią. Cel - Wielka Sala. Po drugim śniadanku postanowiłam spytać Draconine, co będziemy robić do końca przerwy.
- Jak to co? Zaraz jest dzwonek. Idziemy pod salę - fajna odpowiedź, choć mi to bardziej przypominało nakaz.
Poszłyśmy pod salę od OPCMu ("Czemu nie ma ZCMu - Zaklęć Ciemnej Mocy" - ja). Gdy weszłyśmy do klasy zobaczyłyśmy Umbridge w obrzydliwym, różowym swetrze. Gdy kazała nam się przywitać w strasznie idiotyczny sposób. Powiedziała coś co mną i resztą klasy wstrząsnęło.
- A teraz proszę schować różdżki i wyjąć pióra.
Nie ruszyłam się z miejsca. Umbridge w tym czasie podeszła do tablicy i stuknęła w nią różdżką i pojawiły się na niej słowa:

Obrona przed czarną magią.
Powrót do podstawowych zasad.


Wymamrotała też coś o systematyczności i znowu stuknęła różdżką w tablicę; pierwsze słowa znikłęły, a pojawiły się następne. Przez pewien czas słychać było tylko skrobanie piór po pergaminie. Powoli wracała mi świadomość, choć nadal się nie poruszyłam. Gdy uczniowie skończyli przepisywać wyrazy z tablicy Umbridge spytała, czy wszyscy mają "Teorię magii obronnej" Wilberta Slinkharda.
Gdy klasa chórem odpowiedziała "Tak, pani profesor Umbrigde", kazała otworzyć książkę i przeczytać rozdział pierwszy. Odeszła od tablicy i usiadła za katedrą. Powoli podniosłam rękę. Psorka postanowiła to zignorować. Po kilku minutach większość klasy mnie obserwowała. Po około 15 minutach Umbridge zmieniła taktykę.
- Nazwisko - spytała Umbridge.
- Volblood - odpowiedziałam szybko.
- A więc o co chodzi panno Volblood?
- Nie będziemy się uczyć żadnych zaklęć? Nawet obronnych? – zapytałam.
- Jeżeli dobrze opanujesz teorię to zdasz na SUMach z łatwością - odpowiedziała Umbridge.
- To znaczy, że na teście po raz pierwszy użyjemy tych zaklęć? – spytała wstrząśnięta Draconine.
- Powtarzam, że jeżeli dobrze opanujecie teorię..
- A co ma teoria do życia? - wrzasnęłam. Nie było nauki klątw i jeszcze nie mieliśmy nic robić na OPCMie?
- To jest szkoła panno Volblood, a nie życie - stwierdziła pani Ropucha.
- Tak? A poza szkołą to jak będziemy się bronić?! - spytałam natarczywie.
- Tam nic was nie czeka.
- Tak! Szczególnie nic nie czeka mugoli i szlam, których Lord Voldemort zabije. Będzie miał bardzo proste zadanie - trzymałam przy swoim uśmiechając się sarkastycznie.
- Posłuchajcie! Ktoś wam wmówił, że pewien czarnoksiężnik powrócił zza grobu...
- Jak miał powrócić zza grobu, skoro nawet nie umarł?! - wrzasnęłam na całą salę.
- Szlaban panno Volblood. Pojutrze w moim gabinecie - powiedziała powoli Umbridge - Tak więc jak powiedziałam, żaden czarnoksiężnik nie odzyskał mocy.
- To kłamstwo! Voldemort nie zginął i żyje, a my wszyscy o tym wiemy - powiedziałam wskazując na resztę klasy. Nie słuchałam Draconine, która radziła mi żebym siedziała cicho.
- Będziesz miała dużo czasu, by o tym rozmyślać, bo właśnie zarobiłaś u mnie dwudniowy szlaban - powiedziała ta stara zrzędliwa Ropucha, a gdy zadzwonił dzwonek to szybko wybiegłam na przerwę.
Ziemia dziwnie drżała pod naszymi stopami. W klasie tego nie czułam, ponieważ wrzeszczałam z wzajemnością na Umbridge. Byłam bardzo wściekła, więc próbowałam się uspokoić i udało mi się, ale z trudem. Bo jak po czymś takim można się spokojnie wyluzować?. Ziemia po chwili przestała drżeć. Przerwa minęła bardzo szybko, bo po chwili gdy wyszłyśmy z sali od OPCMu podążałyśmy w kierunku sali do transmutacji.
McGonagal też nie zapomniała przypomnieć nam o tegorocznych testach i stwierdziła, że nie zdamy żadnego SUMa. Ćwiczyliśmy zaklęcie powodujące znikanie. Ja rzuciłam zaklęcie już po 5 minutach, choć wcześniej musiałam przepisać formułę z tablicy, co zrobiła zresztą też reszta klasy. Bardzo łatwo mi było rzucić te zaklęcie. W końcu jakoś do domu znosiłam zwierzaki.
Dzięki mnie Slytherin zdobył 10 punktów. I dodatkowo 20, bo rzuciłam też zaklęcie na kota, a na kręgowce jest dużo trudniej niż na bezkręgowce takie jak ślimaki, na których teraz ćwiczyliśmy. Pod koniec lekcji to zaklęcie udało się rzucić jedynie Draconine. Ale tylko na ślimaku więc dostaliśmy tylko marne 10 punktów. No cóż, lepsze to niż nic.
Na razie Slytherin ma najwięcej punktów - 60. Ciekawe kto zarobił te pozostałe 20 punktów.
Po transmutacji było już wolne. Gdy poszłyśmy do pokoju wspólnego Slytherinu Draconine usiadła i od razu zabrała się za zadania domowe.
- Lepiej rób teraz te zadania, bo się z nimi nie wyrobisz – powiedziała - odrobisz je w 5 minut?
- Jasne, że nie... Wystarczą mi trzy - odpowiedziałam. Po ok. 15 minutach podeszła do nas Ruda w towarzystwie jakiejś dziewczyny.
- Cześć Noir. Chciałabym ci przedstawić Lav - powiedziała Ruda.
- Cześć, jestem Lavile Dream. To ty jesteś ta nowa?
- Tak. Nazywam się Victoria Volblood, ale mówią na mnie Noir.
- A mogę do ciebie mówić po imieniu, czy muszę po ksywie? - spytała Lav.
- Tak w zasadzie to moje drugie imię, ale mów jak chcesz - powiedziałam.
Dziewczyny się dosiadły i zaczęłyśmy gadać, jak to na dziewczyny przystało. Oczywiście te ciągłe paplanie przeszkadzało Draconine, która próbowała odrobić eliksiry. Po jakimś czasie obydwie (Ruda i Lav) poszły do dormitorium, a do nas przyszła jakaś inna dziewczyna z naszego roku.
- Cześć, mogę się przysiąść? – spytała.
- Jasne - odpowiedziałam zwalając stos pergaminów Draconine z fotela na podłogę.
- Nazywam się Melania Melithildin - przedstawiła się dziewczyna.
- Victoria Volblood - miałam już serdecznie dość tego ciągłego przedstawiania się.
Mel usiadła i zaczęła odrabiać lekcje. A ponieważ to ciągłe skrobanie piór i gwizdy towarzyszące zaczepkom chłopaków mnie drażniły, więc poszłam spać. Zanim to zrobiłam napisałam list do ojca w nadziei, że go jutro wyślę. Ale to już w dormitorium, bo w pokoju wspólnym nie dało się usiedzieć w ciszy przez tych wrednych chłopaków.
Położyłam się na łóżko i gapiłam się w sufit. Po chwili sięgnęłam po gumę do żucia potrzebną mi do życia i zaczęłam ją zżerać. I tak dalej leżałam, aż przyszła Mel z Draconine. Obydwie ziewały. Mela wzięła tabliczkę czekolady, której po chwili już nie było. Wyparowała, czy co? Położyły się spać. Ja jeszcze leżałam i zastanawiałam się nad moim szlabanem. Było już po pierwszej gdy powieki zaczęły mi ciążyć. W końcu zasnęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:01, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
Taaak!!! Nareszcie!! *tłum wiwatuje*
Ale teraz nie przeczytam, bo mnie rodzina ze skóry obedrze jak pewnej rzeczy nie przepisze...


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:06, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
Heh... Nic nie szkodzi, poza tym i tak możezawierać błędy, bo nie wiem czy ta część jest sprawdzona XDD


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:21, 19 Sty 2006 Zobacz profil autora
Selenia
księżniczka Minimków



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: z Zakazanego Miasta

Post
Mam błąd! Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne pisze się OWuTeMy! ^^
Ale polubię tę dziewczynę, bo jest leworęczna. Sel kocha wszystko co leworęczne, bo Sel sama jest leworęczna!
A Oćek jakoręczna jest?


Post został pochwalony 0 razy
Pią 11:23, 20 Sty 2006 Zobacz profil autora
Zmora
Skarb Messiaka <3



Dołączył: 12 Lis 2005
Posty: 741
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Zadupia
Płeć: ona

Post
Oćek jezd praworęczna(chyba...), bo i ja zdem praworęczna, a jak ja zdem praworęczna, to Oć też musi być XDD
To jak Oć? Któroręczna jesteś?


Post został pochwalony 0 razy
Pią 20:09, 20 Sty 2006 Zobacz profil autora
Tarja
Gość






Post
Cytat:
Voldemort już sięgał po różdżkę, by użyć swojego ulubionego zaklęcia (Avada kedavra)


Kochany tatuś i te jego żarty... Hehehe

Cytat:
Był różowy (blee.. nienawidzę różowego! co za palant mi go przysłał?).


Umieram oczy mi wypaliło OO"

Cytat:
Ta ruda wiewióra, która się wiecznie za mną ogląda?


Nie mam nic przeciwko rudemu... Sama jestem ruda... Podobno na 10 rudych jest 11 wrednych ^^".


OMG nie no po prostu świetne. Podoba mi się. Z serii córka/syn Voldemorta narazie to jest najciekawsze. Bo jak czytałam inne to fuuj jakieś smenty, sentymenty rozwalmy wszystko będzie koniec XD
Czekam na dalsze części.
Sob 2:14, 21 Sty 2006
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
ja zdem praworęczna, tak samo jak Alex XDD a bym ciała być leworęczna (jakiś sentyment do leworęcznych? XD wiele postaci w moich ficzkach jezd leworęcznych XDD [jedna to z przymusu nawet, bo prawą rękę straciła XDD <to tyż w Hogwarcie się dzieje XDD na podstawie FMA ^ ^>])

Tyak, różowy wszystkim gały wypala XDD Dlatego WSZYSTKIE Ślizgonki i duża część innych dziewczyn, które dostaja różowe listy je od razu wywala (oczywiście w gumowych rękawicach, żeby się nie zarazić, na przykład Gryfoństwem XDD)

Z serii syn Volda nic nie czytałam, masz może jakieś linki? ^ ^
A to pisałam jak byłam w 6 klasie (teraz II gim XD) i wtedy mało było ficzków o Voldzie, jakoś w ciągu ostatniego roku się to rozmnożyło XDD


Post został pochwalony 0 razy
Sob 16:52, 21 Sty 2006 Zobacz profil autora
Selenia
księżniczka Minimków



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: z Zakazanego Miasta

Post
Leworęczność jest najlepsza! Żal mi tych wszystkich, którzy muszą posługiwać się prawą ręką. *wredny chichot* Kto tu jeszcze sprawny inaczej w tym gronie? *cisza* Nie no, nie mówcie, że sama tu zdem... *załamka*


Post został pochwalony 0 razy
Sob 17:01, 21 Sty 2006 Zobacz profil autora
Messiak
Pseudoratownik medyczny



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Nie wiesz gdzie jestem? Odwróć się...
Płeć: ona

Post
A ja siem uczyłam pisać lewą ręką, nyo! I mi nawet wychodzi! (tya, w szkole, na tablicy, pisząc kredą XDD). Nyo, a teraz koniec spamu xP


Post został pochwalony 0 razy
Sob 18:52, 21 Sty 2006 Zobacz profil autora
Selenia
księżniczka Minimków



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/4
Skąd: z Zakazanego Miasta

Post
A ja się uczyłam prawą i mi nie wychodzi. I dopiero teraz koniec spamu. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Nie 13:52, 22 Sty 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FanFick Forum Strona Główna » + Potter Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin